0
jakub.m 18 grudnia 2016 18:40
Na forum jestem już od długiego czasu, trochę polatałem, ale jakoś nigdy nie mogłem się zebrać do napisania relacji. Może dlatego, że nie robiłem żadnych zdjęć: ani zabytkom, ani kolanom, posiłkom czy silnikom samolotów. Ostatnio miałem jednak dobrą okazję do kilku zdjęć na lotnisku, więc zebrałem się do napisania pierwszej relacji.

Moją wycieczkę rozpocząłem na przylotach w Budapeszcie i skończyłem na tych samych przylotach, chociaż przy okazji nie było żadnego lotu ;) Jak to się stało? Zapraszam do lektury!

Wszystko zaczęło się od Wielkiego Bulwaru i tramwaju 4 (lub 6, ale to praktycznie to samo) – jednego z ważniejszych elementów w budapesztańskiej komunikacji miejskiej. Tramwaj 4/6 jeździ 24h na dobę, łączy wszystkie linie metra, zahacza o dworzec kolejowy i dwie stacje kolei podmiejskiej. Natomiast tory tramwaju 4/6 praktycznie nie krzyżują się z innymi trasami tramwajowymi!
Ciekawostka (za Wiki): nowe tramwaje Siemensa wprowadzone na tę trasę na początku lat 2000 były najdłuższe na świecie. Następnie zostały zdetronizowane przez 2m dłuższy tramwaj Siemensa, który także jeździ w Budapeszcie, ale na linii nr 1.



Jak widać Wielki Bulwar musi być ważny, bo korki w godzinach szczytu (a także w niedziele) to normalka. Ulica przewiduje dużo miejsca dla samochodów, ale niestety nie ma już miejsca dla rowerów.
Następnie przesiadka w Metro M3 – najbrzydsze stacje i najstarsze pociągi, w sumie takie jak dawne warszawskie.
(Ciekawostka a propo metra: najnowsze metro M4 w Budapeszcie nie ma maszynisty, ale żeby było ciekawiej: nie ma też szklanych drzwi na peronie! O bezpieczeństwo dbają fotokomórki umieszone na żółtej linii oraz w poziomie podłogi za krawędzią peronu).

Jadąc na lotnisko trzeba dojechać do końca – Kobanya Kispest, a potem przesiadka w autobus 200E. Ogromny plus: autobus 200E jest przystosowany do obsługi podróżnych z bagażami, nie to co warszawskie 188 czy 175.





Na lotnisku spotkanie w hali przylotów, a następnie wsiadamy do małego busa oznaczonego Malev Tours i jedziemy do bramy D, czyli bramy dla pracowników. Trochę czekaliśmy zanim ochrona do nas przyszła, bo akurat była zmiana dyżurów. W autobusie sprawdzili nam dokumenty i pojechaliśmy dalej.


(w rzeczywistości był wieczór, a to fotka z Google Street View)

Następnie kolejna brama, ale tym razem już wysiadka z autobusu. Musieliśmy przejść przez normalne security. W sumie to chyba nawet bardziej restrykcyjne, bo co druga osoba piszczała na bramce. I wiadomo – żadnych płynów powyżej 100 ml.


(tutaj fotka zrobiona z drugiej strony)

A następnie – rundka po lotnisku.



Na płycie postojowej stał także samolot Wizzaira w specjalnym malowaniu z okazji kandydatury Budapesztu na Igrzyska Olimpijskie. Swoją drogą i Wizzair, i lotnisko w Budapeszcie są oficjalnymi partnerami kandydatury.


Była też stodoła dla low costów z innej perspektywy niż zwykle.







Następnie pojechaliśmy na sam koniec pasa startowego, gdzie czekała na nas najfajniejsza rzecz – wieża zapaliła dla nas światła na maksymalną moc i włączyła na chwilę takie ‘running light’ (nie wiem w sumie jak to się profesjonalnie nazywa). Potem wyszliśmy z autobusu w odblaskowych kamizelkach, żeby w osi pasa czekać na lądowanie. W porównaniu do pogody w mieście, na lotnisku było strasznie zimno i wietrznie, ednak lądowanie Embreara PLL LOT zrekompensowało wszystkie niedogodności ;)

Fotki dla porównania jasności wspomnianych świateł, niestety, jakoś nocnych zdjęć bardzo słaba, ale fotki dla porównania jasności. Co ciekawe – podobno w bezchmurną noc światła są włączone na kilka procent maksymalnej jasności.
Przed:


Po:



Kolejnym elementem była płyta postojowa cargo i oglądanie samolotów transportowych, z których część miała widoczne zaślepki zamiast okien - przewodnik opowiadał, że firmy transportowe kupują ex-pasażerskie samoloty, demontują okna i przerabiają na cargo.


Był też samolot, który wg naszego przewodnika ma najlepszy wskaźnik hałasu do spalanego paliwa ;D


Na płycie stały również pojazdy ratunkowe, które mogą unieść kontener z lekarzami do poziomu samolotu. Niestety zdjęcie bardzo słabe.


Na koniec wycieczki przejechaliśmy obok hangarów, gdzie lotnisko zbudowało dla Wizzaira hangar za jakieś olbrzymie pieniędze, a Lufthansa Technik rozłożyła dmuchany(!) hangar. Fotek brak, ale ktoś nakręcił filmik na YT:

Do tego wszystkiego kilka ciekawostek, których dowiedziałem się podczas wycieczki:

1. Obsługa naziemna podchodzi do samolotu, dopiero jak zgaśnie czerwone światło na czubku samolotu.

(przypadkowy samolot z YouTube, ale wstawiam, żeby pokazać o które światło mi chodzi)

2. Lotnisko w Budapeszcie ma drogi startowe ustawione na kształt litery Z. Ten układ zapewnia im efektywny podział operacji na starty i lądowania.
Dla zilustrowania:


3. Lotnisko w Budapeszcie jest wydzierżawione i zarządza nim niemiecka firma. Co ciekawe, ta prywatyzacja miała miejsce krótko przed upadkiem Maleva, ale praktycznie nie wpłynęło to na ruch na lotnisku, bo większość tras przejęły tanie linie. Swoją drogą – stare samoloty Malev stoją na terenie muzeum przy lotnisku.

4. W planach jest budowa połączenia kolejowego do terminala 2 (z publicznych pieniędzy, nie z lotniskowych). Może to przypominać przypadek Warszawy, bo tory międzymiastowe są tuż za płotem lotniska, więc chodzi o relatywnie krótki odcinek. Niemniej jednak stwierdzono, że budowanie torów jedynie do obsługi lotniska jest prawie zawsze nieopłacalne (patrz: Modlin), dlatego Węgrzy zbudują tory przelotowe, które będą po prostu zmianą obecnej trasy i będą mogły obsługiwać ruch międzymiastowy.

Dodaj Komentarz